Arsenal vs. Sunderland 0-0.

7 mar 2011

Sędzia: A.Taylor
ARSENAL
0-0
SUNDERLAND




Wynik 0-0 zdarza się Arsenalowi rzadko, choć brak skuteczności i instynktu kilera to najbardziej pospolite grzechy Arsenalu. W sobotę nawet jednej z kilku wybornych sytuacji nie udało się zamienić na gola. Sędzia też bardzo chciał, żeby broń boże, Sunderlandowi nic złego się nie stało. 

Nie był to wybitny mecz Arsenalu. Widać było jak na dłoni kogo i gdzie brakuje w składzie Kanonierów, a akcje nie miały zwyczajnego dla Arsenalu polotu i rozmachu. Mimo wszystko,  przynajmniej jeden gol powinien był paść.

Nicklas Bendtner, który ma prawdopodobnie najlepszy okres w karierze i na pewno nie zasługuje już na porównania do Rasiaka, nie był w stanie do końca zastąpić, moim zdaniem, najważniejszego piłkarza Arsenalu – Robina van Persiego. Gdy nie ma Fabregasa, Wilshere i Nasri mogą z powodzeniem produkować podania na zbliżonym poziomie, gdy zaś brakuje Holendra widać jak na dłoni brak kogoś, kto gole potrafiłby strzelać z zewsząd. Rosły Duńczyk grał nieźle, ale napastników rozlicza się – uwaga – z goli.
W 10 minucie Bendtner nie przeciął dośrodkowania z lewej strony Clichego. Wydawało się, że piłka była spokojnie w zasięgu nóg zawodnika z numerem 52 na koszulce, ale wyraźnie spóźnił się on ze wślizgiem. W 40 minucie Duńczykowi nie zabrakło już gracji. Po błyskotliwym podaniu fenomenalnego Wilshera, Duńczyk wystrzelił z woleja z niesamowitą mocą, ale młody bramkarz Sunderlandu – Mignolet spisał się fenomenalnie. W drugiej połowie świetnie wybronił jeszcze strzał z wolnego Nasriego i tak jak często to bywa na the Emirates, golkiper był zdecydowanie najlepszym graczem gości.

Niestety sędzia spotkania – Anthony Taylor – nie był nawet przeciętny… Był słaby, był mizerny. Ciekawy jestem jak dziennikarze w Anglii potraktują jego błędy, w sposób jasny i oczywisty wypaczające rezultat spotkania, ponieważ ostatnio po meczu Manchesteru United z Chelsea, wielu z nich wtórowało Alexowi Fergusonowi wieszając psy na Martinie Atkinsonie. Podjął on, moim zdaniem, w meczu Chelsea z Man United tylko jedną kontrowersyjną decyzję i nie był nawet w połowie tak słaby jak pan Taylor. 

W 80 minucie byliśmy świadkami najprawdziwszego w świecie faulu w polu karnym. Jak jeden gość jest w pełnym biegu i oddaje strzał, a drugi gość w tym momencie go popycha kompletnie wytrącając z równowagi, to jest ewidentny karny panie Taylor! Nie trzeba gościa wyciąć równo z trawą, łamiąc mu obie nogi, żeby skutecznie i nielegalnie uniemożliwić mu oddanie dobrego strzału! Następnie był jeszcze wyimaginowany spalony. Tym razem świetnie filigranowego Rosjanina wypuścił w bój Bendtner. Arshavin z łatwością minął bramkarza i posłał piłkę do siatki, ale sędzia liniowy bez zastanowienia uniósł chorągiewkę, świetnie potwierdzając starą życiową prawdę, że czasem lepiej pomyśleć zanim się coś zrobi. 

We wtorek FC Barcelona na Camp Nou. Jeśli tam nie będziemy mieć szczęścia to na pewno nie wygramy. Miejmy nadzieję, że limit pecha został wczoraj wyczerpany.

    

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Followers