Podsumowanie ostatnich 2 tygodni. Obraz biedy i nędzy i nadzieja na wygraną w derbach.

19 kwi 2011

1 komentarze
Przez ostatnie kilka tygodni byłem w rozjazdach, dlatego też na blogu świeciło pustką. Na finisz sezonu wracam jednak z pełną mocą! W trakcie mojej blogowej nieobecności odbyły się trzy mecze Arsenalu i żaden niestety nie był zbytnio podniecający.  Bezbramkowy remis z Blackburn u siebie, wyjazdowe zwycięstwo 3-1 ze słabiutkim Blackpool i niedzielny idiotyczny remis z Liverpoolem na the Emirates. Od razu przyznaję się bez bicia, że meczu z Blackpool nie widziałem i w konsekwencji ostatni triumf ukochanego klubu dane było mi świętować 2 marca…  

Trzy ostatnie mecze Arsenalu były do siebie dosyć podobne (mecz z Blackpool znam z obszernych relacji internetowych i opinii innych fanów Arsenalu). Można je skwitować oto tak: Arsenal bił głową w mur. Oczywiście czoło Arsenalu zmiażdżyło w końcu mur Blackpool, ale styl i charakter zwycięstwa pozostawiają sporo do życzenia. Zatrważające jest to, że Arsenal ostatnio nie ma żadnej recepty na głęboką defensywę rywali. Wystarczy wyjść na Arsenal z nastawieniem ultra defensywnym i można być dużym optymistą co do owoców takiej taktyki. W przeciwieństwie do Manchesteru United, Kanonierzy nie potrafią przyśpieszać gry w decydującej fazie i nie mają snajperów czyhających na każdą odbitą piłkę w polu karnym. 

Dokładniej przeanalizuję mecz z Liverpoolem, bo naturalnie mam z niego najświeższe wspomnienia i również wyjątkowo stanął mi ością w gardle. Pierwsza połowa to niestety po raz kolejny festiwal bezprodukcyjności Kanonierów. Żaden z piłkarzy z armatką na piersi nie kwapił się do przyśpieszenia gry i zadowalał się nabijaniem kolejnych prostych podań. Niestety jeśli Fabregas jest bez formy, w drużynie wyraźnie brakuje ostrości. Hiszpan swą słabą grę uwieńczył kilkoma fatalnymi stratami już na swojej połowie. Skoro najbardziej utkwiły mi w pamięci stałe fragmenty gry i dwa zrywy Eboue na prawej flance to coś tu jest nie tak.

Problemem, który ostatnio najbardziej rzuca mi się w oczy jest brak klasycznego lisa w polu karnym. Ilekroć Walcott dośrodkowuje z prawej strony, tylekroć najlepsze co z tego może wyniknąć to rzut rożny. Nie jest to przytyk do van Persiego, który często cofa się po piłkę, ale raczej wada całej naszej strategii ofensywnej. W United wygląda to tak, że jeśli Nani ogrywa rywala na flance i podnosi oczy ku polu karnemu, dostrzega zawsze dwóch lub trzech świetnie ustawionych rywali. Po prostu piłkarze Fergusona wiedzą kiedy następuję przyśpieszenie gry i trzeba gnać w pole karne. Wiedzą też dokładnie jak się w szesnastce zachowywać. W Arsenalu wiele rajdów skrzydłowych jest po prostu zaprzepaszczanych przez bierną postawę innych graczy ofensywnych. W 44 minucie meczu po jednym z nielicznych udanych zagrań Cesca, Eboue znalazł się niemal oko w oko z Pepe Reiną. Poczciwy reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej oddał ni to strzał ni to dośrodkowanie, które po rykoszecie przeleciało wzdłuż bramki Liverpoolu. Aż prosiło się, żeby stał tam jakiś napastnik ( W Manchesterze na 100% znajdowałby się tam Chicharito) i tylko dołożył nogę do piłki. Niestety ewidentnie brak nam lisa w polu karnym.

Brak nam też charyzmatycznych graczy, którzy pokierowaliby grą w trudnych momentach, czy też dali sygnał do ataku wyczuwając słabość rywala. Fabregas to nie Patrick Vieira, a brak doświadczenia innych graczy też nie pomaga. Piszę o tym dlatego, że przegraliśmy w niedzielę z mocno osłabionym rywalem, który grał z juniorami na bokach obronny. Mimo to, kompletnie nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Dodatkowo w drugie połowie w niesamowicie dramatycznych okolicznościach z boiska zszedł Jamie Carragher. Grając bez swoich liderów (Gerrard w ogóle w meczu nie wystąpił) Liverpool przewyższał niestety Arsenal charakterem. Nie odnawiam zaangażowania graczom Arsenalu, ale czegoś większości z nich brakuje, ponieważ nie potrafią właściwie prowadzić swojej drużyny w kluczowych momentach. 

Na domiar złego, jak już cudem wywalczyliśmy karnego, którego z zimną krwią wykorzystał największy chyba wojownik Kanonierów – Robin van Perise, to zaraz oddajemy najgłupszego karnego świata. Dosłownie sekundy po wściekłej radości RvP, na jego twarzy zagościła już prawdziwa wściekłość. Oto Emmanuel Eboue w zupełnie niegroźnej sytuacji po prostu wpada na rywala we własnym polu karnym. Szkoda słów na jego głupotę i na to jak ostatecznie zaprzepaścił szansę na ligowy tytuł. Gdyby kapitanem był Vieira albo Vidic, Eboue bałby się wejść po meczu do szatni, a tak trudno oczekiwać, że Fabregas ostro zareagował.

Bezsensowna  była też wściekłość Wengera i lekceważące machanie ręką w kierunku Daglisha. Liverpool zremisował ten mecz dzięki drużynowej grze i heroicznej walce. Szacunek dla nich za to, a Wenger niech lepiej myśli o transferach i jak odmienić oblicze momentami nużącego do bólu Arsenalu.

Jutro jeden z najważniejszych meczów dla kibica Arsenalu w całym roku – Derby Północnego Londynu, czyli Tottenham – Arsenal. Nie ma co ukrywać, że jeśli nie wygramy, wzburzenie kibiców Kanonierów osiągnie nieznany od lat poziom wkurwienia. Dla piłkarzy mam jedną radę – Walczcie na całego i wygrajcie nawet w najbrzydszym stylu.   

SZCZĘSNY
SAGNA
DJOUROU
KOSCIELNY
CLICHY
SONG
NASRI
WILSHERE
ARSHAVIN
VAN PERSIE
NASRI
















Arsenal - Blacburn - zapowiedź

1 kwi 2011

1 komentarze
Back in play! Liga angielska po dwutygodniowej przerwie wznawia rozgrywki. Piłkarze Arsenalu w przerwie reprezentacyjnej porozjeżdżali się po różnych częściach świata i o dziwo prawie wszyscy wrócili zdrowi. Co do ich występów w narodowych barwach to warto odnotować kilka rzeczy.

Po pierwsze chyba wiadomo już dziś, że reżyserem gry Synów Albionu na Euro 2012 będzie niesamowity Jack Wilshere. Wszyscy eksperci byli zgodni, że moment wielkiej sławy Jacka prędzej czy później nadejdzie, ale mało kto spodziewał się, że stanie się to tak szybko. Ten charakterny młodzieniaszek absolutnym przebojem wkradł się do pierwszego składu Arsenalu w tym sezonie. Po świetnych występach w okresie przygotowawczym, pierwsze mecze sezonu miał dosyć średnie, ale od kilku miesięcy stał się filarem drugiej linii Kanonierów i jak to się ładnie mówi w świadku piłkarskim – to od niego Wenger zaczyna ustalanie składu. To samo powoli staję się regułą w reprezentacji Anglii, gdzie Wilshere zaczyna przyćmiewać Lamparda i innych. Muszę przyznać się, że rzadko miałem swoich ulubionych piłkarzy, ale Jack powoli się nim staje. Nie tylko dzięki błyskotliwej grze, ale przede wszystkim dzięki wielkiemu sercu do walki i zaciętości.

W meczu Walia – Anglia, naprzeciw Wilshera stanął inny młody gniewny Kanonier – Aaron Ramsey. Po niemrawym początku z każdą minutą jego gra wyglądała coraz lepiej. Po tej okropnej kontuzji widać wyraźnie, że każdy mecz o stawkę daje mu zastrzyk wiary w swoje umiejętności. Jestem przekonany, że gdyby jutro wyszedł w pierwszej 11 Arsenalu, zaprezentowałby się o niebo lepiej niż dwa tygodnie temu. Warto odnotować też fakt, że mimo dopiero 20 lat Aaron został kapitanem Walijskiej drużyny!

Ostatni gracz, któremu poświęcę kilka linijek to Robin van Persie. Strzelił on w dwóch meczach dwie bramki dla Holendrów, którzy po raz kolejny w niesamowicie imponującym stylu przelatują przez eliminacje do imprezy mistrzowskiej. Niestety, prawdopodobnie każdy kibic Arsenalu w 30 minucie meczu Oranje –Węgry zatrzymał oddech i chciał wymiotować. Oto po raz kolejny RvP doznaje w meczu reprezentacji kontuzji. Na szczęcie, już wiemy, że nie jest to nic groźnego, a jego występ przeciw Blackburn jest niemal pewny.

Jutrzejszy mecz Arsenal – Blackburn będzie kolejną szansą na przełamanie dla Kanonierów. Niektórzy mogą powiedzieć, że też prawdopodobnie ostatnią, bo każdy inny wynik niż 3 punkty praktycznie przekreśli szanse Kanonierów na tytuł. Warto zwrócić uwagę, że ostatnie spektakularne ligowe zwycięstwo było udziałem Arsenalu niezwykle dawno ( 3-0 z Wigan pod koniec stycznia), a tak to głównie same skromne, jedno-bramkowe wygrane. Czas przypomnieć o naszym ofensywnym potencjale! Zwłaszcza, że wreszcie możemy spodziewać się wszystkich naszych najlepszych pomocników i napastników na murawie.  GO GUNNERS!!!

Oto typowana 11 Arsenalu na mecz z Blackburn:


ALMUNIA
SAGNA
SQUILLACI
KOSCIELNY
CLICHY
SONG
FABREGAS
WILSHERE
WALCOTT
VAN PERSIE
NASRI







Followers